Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2009

Dystans całkowity:299.89 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:17:16
Średnia prędkość:17.37 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:33.32 km i 1h 55m
Więcej statystyk

Harpagan.

Sobota, 18 kwietnia 2009 · Komentarze(8)
powiem szczerze, że zastanawiałam się czy start w Harpie to był dobry pomysł. ja - taka popierdółka - na maraton i to jeszcze na orientację, kiedy ciągle gdzieś gubię drogę i szukając wyjazdu z nieznanego mi miasta kończę w ślepej uliczce na jakimś osiedlu? :D
ale miałam blisko siebie dzielnego Dodawywacza Śmiałości i odwagi, zresztą ten właśnie Dodawywacz zgarnął mnie w piatek z pracy i tak zaczęła się pierwsza weekendowa przyjemność czyli podróż w nieznane strony (i podróż jako taka - bo to dla mnie wielka frajda). I prawdą jest przysłowie "cudze chwalicie...", bo zobaczyłam kawał naprawdę pięknej okolicy.
Pierwszą osobą, którą spotkaliśmy na miejscu był Piotrek - bajkorientowy szefo ;)- szykował się właśnie do startu w kategorii mieszanej - jak się potem okazało, z sukcesem. Gratulacje!
potem spotkaliśmy najfajniejszego Młynarza w Polsce i na świecie i we wszechświecie --> tego Młynarza. Fajnie bo dawno się nie widzieliśmy, a to naprawdę w porządku gość. Potem miałam okazję poznać jego dziewczynę i DMK - partnera Tomka, bo ustaliliśmy, że jedziemy oddzielnie - skoro już się na tego Harpa zdecydowałam to chciałam sprawdzić jak poradzę sobie samiutka, samiuteńka ...ohhh... na samo przypomnienie aż żal w sercu ściska :P naprawdę fajni ludzie i mam nadzieję, że bardzo szybko się znów wszyscy zobaczymy. No i dowiedziałam się (dlaczego dopiero teraz??), że nie będzie Kosmy, kurde blaszka :) - brakowało Cię tam - byłam pewna, że się pojawisz :(
...także tego...
przed startem następnego dnia postawiłam sobie cel: że znajdę sama przynajmniej 5 punktów i że zrobię to przejeżdżając nie więcej niż...160 km :D:D zdaję sobie sprawę jak to brzmi, ale naprawdę znam swoje możliwości (a raczej niemożliwości), więc zakładałam że większość przejechanych km to będzie zwykła rozpacz zagubionego biedaka szukającego drogi wyjścia ze ślepej uliczki ;)
w skrócie mówiąc - żadne z założeń nie zostało spełnione - wcale nie jechałam tak zupełnie sama, bo po drodze spotkałam kilka panocków, którzy dłużej lub krócej mi towarzyszyli, w efekcie - tak zupełnie sama dojechałam na bodajże 3 punkty kontrolne, reszta to była współpraca z moimi towarzyszami, od których dostałam parę cennych wskazówek, jak w przyszłości unikać błędów. no i dziekuję za miłe towarzystwo.
po drugie - zdobyłam nieco więcej punktów i w dystansie znacznie mniejszym niż zakładałam, ale z tego akurat się ciesze :) i cieszę się, że nie złamałam się na ostatnich 10 km gdzie było cały czas pod wiatr i często pod górkę - a to duży sukces bo generalnie jestem w takich sytuacjach raczej miękka... i zmieściłam się w limicie czasu. dodać do tego naprawdę genialne tereny na eksploracje rowerowe, całkiem przyjemną pogodę i fajną atmosferę i co wychodzi? no bardzo udany weekend wychodzi ;) coś czuję, że to nie będzie mój pierwszy i ostatni Harpagan ;)
wybaczcie, że brak w mojej relacji szczegółów, statystyk, przeliczeń i wniosków na przyszłe maratony, ale bardziej od wszystkich innych aspektów zapamiętałam miłą atmosferę i moje własne poczucie wielkiej radochy z tego, że mam na koncie kolejną fajną przygodę :D:D

jak zwykle (tylko troche dalej)

Piątek, 10 kwietnia 2009 · Komentarze(2)
wspaniałomyślna 'góra' postanowiła wypuścić nas dziś godzinkę wcześniej, więc szybko pognałam tam, gdzie pracuje mój ukochany Łobuz i Drań :) i wróciliśmy do domu razem - dłuższą, ale o niebo przyjemniejszą drogą wzdłuż torów.

ufff...udało się wreszcie nadrobić zaległości. pewnie niedługo znów nie będę mieć czasu dodawać wpisów, ale przecież najważniejsze jest to, żeby był czas, żeby jeździć ;)

w święta sobie nie pojeżdżę, bo jadę do domu sama biedna - bez rowerka. ale tam czeka mnie cos lepszego nawet od jazdy na rowerze - Rodzina :) moja ukochana Sis, Rodzice i takie jeszcze jedne 'kuzyny' 'z dołu'. Jeden to taki nawet brat chyba :D

no nic, to idę się pakować. wesołych świąt :)

jak zwykle

Czwartek, 9 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
jako, że postanowiłam oszczedzić szerszych kometarzy, tym razem poprzestanę na: ble, ble, ble...
no bo to taka zwykła droga do roboty była...

praca

Środa, 8 kwietnia 2009 · Komentarze(1)
ble, ble, ble...

chociaż nie! zapomniałam dodać, że wiosna jest fajna. również dlatego, że zimą mój rower stał w pracy w towarzystwie tylko jednego śmiałka. teraz ludziska ruszyli tyłeczki i rowerów jest codziennie ok. 20 :)
w ogóle Łódź zaskoczyła mnie liczbą pedałów, których spotykam każdego dnia. Najfajniesze, że są to nie tylko rasowy wyjadacze asfaltowi i terenowi, ale również zwykły Pan Heniu ,a zdezelowanym składaczki, albo piękne dziewczątka w nieco lanserskim ubranku. Nice...:)

do szczęścia brakowało...kiełbasy

Wtorek, 7 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
wszystko opisane wiecie gdzie ;) prawdziwość Tomkowej relacji potwierdzam moim Żelkowym słowem skauta (którym nigdy nie byłam. ...tym skautem znaczy ;) ). naprawdę fajna wycieczka!
do pełni szczęścia brakowało jedynie kiełbaski upieczonej na ognisku i noclegu gdzieś w lesie pod gołym niebem... mmmm... ale i na to przyjdzie pora :)

...dla Tomasza...:)

Poniedziałek, 6 kwietnia 2009 · Komentarze(5)
Wiem , wiem – jestem tu a jakby mnie nie było. Ale dziś wyjątkowa okazja jest. Nie przejechałam wprawdzie jeszcze ani kilometra, ale mam nadzieję, że razem przejedziemy ich jeszcze tysiące - to moje egocentryczne rowerowe życzenia dla Ciebie, Tomek :)) wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!!

praca

Piątek, 3 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
...im cieplej, tym jakoś szybciej się jeździ. ale to też trochę dlatego, że coraz później wychodzę (nie wiem jak to się dzieje, ze się nie mogę wyrobić, no napradę nie mam pojęcia :) ) i potem trzeba gnać ile sił ;)

ehhh, ta złośliwość rzeczy...

Czwartek, 2 kwietnia 2009 · Komentarze(1)
...wszystko jak zwykle, pomyślałam tylko, że skoro mam wolną chwilę, warto by tu troche zaległości nadrobić. I co? I serwery przełdowane, czy jak to sie tam w fachowym internetowym mówi. Dałam spokoj. Usiadł Tomek, zalogował się do siebie i wszedł na stronke bez problemu. Ja już w tym czasie spałam. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam w ciągu sekund

ktoś musi pracować, żeby jeździć mógł ktoś

Środa, 1 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
...pieknie się robiło na świecie, no to już Mu poszłam na rękę, temu Tomku. Także dziś jedynie podróz do pracy a potem mycie okien. Ale tak pozazdrościłam Tomkowi jak wrócił z uśmiechem od ucha do ucha z wycieczki, że się wieczorem poszłam powłóczyć troszku :)